Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

Filmowa półka #9 - Human Traffic (1999)

Obraz
     No to lecimy, czas na kolejną pozycję z półki „guilty pleasure” a tym razem będzie to energetyczna, brytyjska „piguła” z 1999 roku pod tytułem „Human Traffic”. Ten debiutancki film walijskiego reżysera Justina Kerrigana porwał mnie swoją oryginalnością, dynamiką oraz energetycznym obrazem brytyjskiej kultury klubowej u schyłku XX wieku. Gdy po odświeżeniu filmu wskoczyłem na Filmweb by skonfrontować swoją dawną ocenę z aktualną to okazało się, że film pierwszy raz widziałem ponad 22 lata temu. Dwie dekady, a więc czas, w którym byłem nastolatkiem a swój gust filmowy lepiłem z tego, co dostarczały mi pirackie statki, powracające z połowów na torrentowych oceanach. Po czasie stwierdzam, iż mimo dodatkowych dwóch dekad na karku film dalej mi się podoba. „Human Traffic” nie jest tylko obrazem zmagań grupy przyjaciół, którzy w życiowej karuzeli snują się od sciągającej ku ziemi rzeczywistości do wysoko lotnych podróży mentalnych.  Jest także zgrabnie zmontowanych filmem, który wykorzys

Internetowe odkrycia i znaleziska - Szymon Jakubowski (Dźwiękościeżka).

Obraz
     Ile to razy w ciągu życia udało się Wam wpaść na pewien pomysł, który wydawał się niesamowicie ciekawy i całkowicie oryginalny? Już parę lat temu, kiedy dopiero zaczynałem swój „pocastowy związek” w głowie tliła się iskierka koncepcji i marzenie o własnym projekcie. Brak czasu, wątpliwości odnośnie do praw autorskich oraz krytyczna ocena własnych zdolności językowych (opierająca się głównie na seplenieniu i niechlujnym wypluwaniu słów w zbyt szybkim tempie) były wystarczającą temperówką mych dzikich zapędów w kierunku autorskiej produkcji. Teraz, kiedy wspominam swój pomysł to cieszę się, że mój słomiany zapał nie miał wystarczającej mocy by przerodzić się w jakąś podcastową pokrakę, tym bardziej że odnalazłem „Dźwiękościeżkę”, która jest urzeczywistnieniem moich twórczych zapędów… z tą „niewielką” różnicą, że jest projektem pełnym, profesjonalnym i pod każdym możliwym względem lepszym niż mój rondel mógł sobie go wyobrazić.  „Dźwiękościeżka” Szymona Jakubowskiego swój pierwszy ep

Cienka alkoholowa lina.

Obraz
     Co tu dużo pisać – lubię alkohol. Jego mnoga postać oraz wieloraki bukiet smakowy zaspakaja potrzeby zarówno aktywnego pochłaniacza jak i sporadycznego degustatora. Alkoholowy konsumpcjonizm zaszczepiony do podświadomości już od najmłodszych lat zbiera swoje srogie żniwa w społecznościach wielu narodów. Nie mam zamiaru pisać tu o ekstremalnych patologiach czy alkoholowych ciągach osób, które nie do końca radzą sobie z rzeczywistością i jedyne rozwiązanie widzą w trunkach. To już jest choroba, poważniejszy dylemat, który wymaga ludzkiej empatii, leczenia i społecznej zrozumienia problemu jako jednego z wielu ludzkich schorzeń. Chciałem bardziej skupić się na odpowiedzialnej i świadomej konsumpcji (jeśli w ogóle takowa istnieje) i jak łatwo może ona ulec nadinterpretacji i nagięciu na własne potrzeby. Po pierwsze to ciężko jest ustalić tą „alkoholową granicę”. Sądzę, iż picie można porównać do stąpania w niezgrabnych buciorach po wąskiej linie. Co chwila przesuwamy się to na jedną,

Filmowa półka #8 - Knockin' on Heaven's Door (1997)

Obraz
     Każdy, ale to na pewno każdy z nas ma w głowie film, któremu mimo wielu wad i błędów skutecznie udało się wyrzeźbić solidny ornament w naszym sentymentalnym sercu. Ja również mam takie filmy i pierwszym, który przychodzi mi na myśl jest wypuszczony na światło dzienne w 1997 roku „Knockin’ on Heaven’s Door” w reżyserii Thomasa Jahn. Nie zliczę, ile już razy oglądałem ten film, za doskonale pamiętam, iż po raz pierwszy widziałem go mocno późną nocą na TVP2. Telewizja publiczna miała to do siebie, że bardziej kontrowersyjne i nieszablonowe pozycje filmowe były emitowane głęboką nocą lub nad samym ranem. O „Pukając do nieba bram” nie widziałem dosłownie nic (bo przecież w tamtych czasach, drogocenne impulsy internetowe przeznaczało się na inne hobby. I może nawet tym lepiej, bo film po prostu wchłonąłem do tego stopnia, iż został ze mną na wiele lat.  Nawet teraz, mimo tak wielu oglądnięć na przełomie dwóch ostatnich dekad, film dalej potrafi mnie poruszyć. I choć aktorstwo oraz sama

Filmowa półka #7 - Vanishing Point (1971)

Obraz
     Nie będzie tajemnicą fakt, iż mam swoje ulubione „klasyki”. I choć z każdym, kolejnym pokoleniem kinomanów termin ten zmienia swoje ramy czasowe, to ja zwykłem mianem tym określać filmy, których premiera odbyła się przed moim przyjściem na świat. A skoro już bierzemy na tapet sędziwe produkcje to to może zacznę od jednego z moich filmów ulubionych filmów, który w tym roku obchodzi swoje pięćdziesiąte urodziny. Mowa tu o „Vanishing Point” w reżyserii Richarda C. Sarafiana, którego pięknie odrestaurowaną kopie udało mi się zakupić i oglądnąć parę dni temu. Istnieje długa lista rzeczy, dzięki którym „Znikający Punkt” z 1971 roku wymościł sobie wygodne legowisko w moim filmowym sercu, lecz każdy z nich opiera się o element społeczno-kulturowy wyłuskany z lat sześćdziesiątych w USA. W drugiej połowie tej dekady kraj taplał się w marazmie wojny wietnamskiej, żył w cieniu zabójstw Johna i Roberta Kennedych oraz Martina Luter Kinga, a także mierzył się rozwojem kontrkultury. Narastające n