Filmowa półka #9 - Human Traffic (1999)

    No to lecimy, czas na kolejną pozycję z półki „guilty pleasure” a tym razem będzie to energetyczna, brytyjska „piguła” z 1999 roku pod tytułem „Human Traffic”. Ten debiutancki film walijskiego reżysera Justina Kerrigana porwał mnie swoją oryginalnością, dynamiką oraz energetycznym obrazem brytyjskiej kultury klubowej u schyłku XX wieku. Gdy po odświeżeniu filmu wskoczyłem na Filmweb by skonfrontować swoją dawną ocenę z aktualną to okazało się, że film pierwszy raz widziałem ponad 22 lata temu. Dwie dekady, a więc czas, w którym byłem nastolatkiem a swój gust filmowy lepiłem z tego, co dostarczały mi pirackie statki, powracające z połowów na torrentowych oceanach.

Po czasie stwierdzam, iż mimo dodatkowych dwóch dekad na karku film dalej mi się podoba. „Human Traffic” nie jest tylko obrazem zmagań grupy przyjaciół, którzy w życiowej karuzeli snują się od sciągającej ku ziemi rzeczywistości do wysoko lotnych podróży mentalnych.  Jest także zgrabnie zmontowanych filmem, który wykorzystuje wiele ciekawych operatorsko-reżyserskich chwytów. Warto również wspomnieć o energetycznej ścieżce dźwiękowej oraz samej autentyczności nadanej przez sporą ilość występujących w filmie naturszczyków. 

To był przyjemny seans, miło było odświeżyć „Human Traffic” po tak wielu latach. Po raz kolejny odpiąć pasy i ruszyć wraz z Jip’em i resztą ekipy w niekontrolowany lot. Dać się ponieść nie tyle samemu filmowi, ile przedstawionemu w nim zjawisku, nurtowi pewnej kultury, która mutuje wraz z kolejnymi pokoleniami, by ostatecznie przepoczwarzyć się w sentymentalne wspomnieniem „dzikich czasów”.

"Teraźniejszość nie istnieje. Rzeczywistość jest fantazją. Puszczają wszelkie hamulce. Myślisz jasno, choć nie myślisz wcale. I czujesz, że tak powinno być. Powoli tracisz kontrole. W twoich żyłach krąży ciepła chemia. Wszystko zaczyna płynąć. Uszkodzenie mózgu? Zapominasz o bólu, przestajesz cierpieć, chcesz lecieć. Ludzie nie są już zagrożeniem, znikła niepewność. Jesteś w chmurach, otwarty na oścież jak astronauta na orbicie. Stąd świat wygląda pięknie. Jak nimfoleptyk dręczony rządzą tego, co nieosiągalne. Dla kilku chwil oświecenia ryzykujemy obłęd. Tyle myśli, tak płytka pamięć. Każda myśl ginie w oczekiwaniu następnej. Ogarnia nas wszechobecna miłość. Płyniemy razem, jesteśmy jednością. Gdyby tak mogło być zawsze...Absolutna wspólnota, jest nam dobrze ze wszystkim. Wpadamy w rytm, jesteśmy w ruchu. Uciekamy. Czas się żegnać. Chcemy tylko być szczęśliwi."

Komentarze