Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2022

Spacer z Vincentem.

Obraz
     Cóż o malarstwie klasycznym może powiedzieć taki ignorant i przeżuwacz bieżącej popkultury?  Strzępy informacji, zaszczepione na plastyce w okresie szkoły podstawowej już dawno uległy prawie całkowitej erozji a reszta wiedzy opiera się na przypadkowych informacjach absorbowanych podczas konsumpcji innych mediów ocierających się o tę dziedzinę sztuki. W codziennych nalotach powiadomień i bombardowań aktualnymi informacjami z całego świata, ciężko jest znaleźć chwilę by na spokojnie odetchnąć. Wolny czas, powoli staje się luksusem, dlatego jeszcze trudniej jest go nam poświęcić na ułamek sztuki tworzonej pod koniec XIX wieku. Na szczęście, w tym całym zabieganiu z pomocą przychodzą bliscy, którzy od czasu do czasu uchylają klapki mojej ignorancji i skutecznie kierują mój zabiegany myślami rondel na inne odłamy kulturalnej strawy.  Tak właśnie było w przypadku wystawy Van Gogh Alive, która miałem okazje zobaczyć na początku lutego w mieście Manchester. Teraz, gdy o tym myślę to wydaj

Filmowa półka #16 - 12 Monkeys (1995)

Obraz
     Najwyższa pora wrzucić na filmową półkę kolejną pozycję z gatunku Sci-Fi. Po opisanym przeze mnie prawie rok temu “ Łowcy Androidów ”, przyszła pora na „12 Monkeys” z 1995 roku. Na reżyserskim fotelu zasiadł nie kto inny jak Terry Gilliam, czyli jeden z moich ulubionych twórców, o którym już zdążyłem napomknąć podczas wpisu o dotyczącego „Fear and Loathing in Las Vegas”. Po oglądnięciu „12 Małp” zacząłem się zastanawiać nad tym, dlaczego jedne filmy sci-fi starzeją się tak strasznie (przeobrażając się przy okazji w śmieszne paździerze), podczas gdy drugie „zimują sobie kapsułach czasowych”, a ich odświeżenie wiążę się przyjemnością nowych odkryć i zrozumienia filmu na kolejnych płaszczyznach. Dotarło do mnie, iż jednym z elementów gwarantujących długowieczność filmową jest brak lub minimalne wykorzystanie CGI. Efekty komputerowe są często wykorzystywane w filmach sci-fi. To właśnie one starzeją się najszybciej ciągnąc za sobą cały film i tym samym sprawiając, że coraz rzadziej mam

Dalej jazda do roboty...

Obraz
          No i proszę, druga połowa lutego wygodnie usadowiła się w kalendarzowym fotelu a ja z przerażeniem spoglądam na datę ostatniego wpisu na blogu. Głowa pęka od myśli więc jest o czym pisać, lecz w dalszym ciągu problemem jest organizacja codzienności. Ostatnimi czasy coraz ciężej udaje mi się sklejać luźne minuty i lepić z nich iluzję wolnego czasu. Dodatkowa praca robi swoje. Mimo że miała być tylko elementem uzupełniającym budżet, to jednak szybko przeobraziła się w mój prywatny motywator. Wraz z nadejściem nowego roku, postawiłem sobie za cel walkę z kredytowymi kajdanami. Jakoś tak wyszło, że z biegiem ostatnich parunastu lat skutecznie zasiliłem poczet niewolników kart kredytowych. I choć daleko mi do bankructwa, komorników i tego typu rzeczy to jednak widmo tych „plastikowych szachrajów” skutecznie sprowadza mnie na materialną ziemię. Dlatego nie ma co narzekać, trzeba wziąć się do roboty, ogarnąć temat i zdusić w zarodku kredytową gnidę. Na horyzoncie pojawiły się równie