Migawki ludzkich żywotów.

Czasem tak mam. Stojąc w korku, siedząc na ławce lub będąc w stanie połowicznego uśpienia umysłowego przyglądam się losowo napotkanym osobom. Bez większego zastanowienia, w głowie zwalnia się empatyczna zapadka, a rondel zaczyna krzesić wizję tego kim są, co myślą, za czym biegną i wokół czego kręci się ich żywot. Mowa o całkowicie obcych osobach, nie mających żadnego odniesienia do naszego „domowego sosu” lub wkładu w krąg bliższo-dalszych znajomych – od tak, losowe spotkanie w tym samym czasie, lecz zupełnie przypadkowym miejscu oraz etapie życia. Prawie dekadę temu pracowałem dla sklepu sprzedającego pseudo-luksusowe meble. Większość sprzedawanych dóbr miała swoje źródła w dalekich, chińskich fabrykach. Po odważnych, kontenerowych wojażach, meble w końcu trafiały do wyspiarskich sklepów, by po ozdobieniu kilkuset procentowymi marżami, mogły karmić konsumpcyjne ego brytyjskich nowonabywców. Praca dostawcy dała mi możliwość poznania pewnej części społeczeństwa zamie...