Óðr Hird - kres podróży.


    Wszystko ma swój czas I przychodzi kres na kres. Jak to dekadę temu śpiewał Grzegorz Markowski i legendarny zespół Perfect. Jedno ze zgrabniejszych zdań, przypominające o upływie czasu oraz przygodzie jaką jest życie. To właśnie koleje losu, nakierowują nas na kolejne wydarzenia, pasje oraz ludzi pędzących we własnych, „życiowych wagonikach”. To właśnie oni, ci losowo napotkani życiowi „współpasażerowie” ustępują nam miejsca, byśmy choć na krótką chwilę mogli zostać ich kompanami i brać udział w wspólnych wojażach.

Sięgając pamięcią w okolice kwietnia 2022, staram się wyłuskać skrawki wspomnień oraz emocji, towarzyszące mi na pierwszych treningach i drużynowych „dotarciach”. Solidny „wagon”, z żółtym szyldem" Óðr Hird", dumnie pędził podpięty pod lokomotywę zwaną życiem. Galopująca na złamanie karku maszyna nie zatrzymywała się na żadnych stacjach, jednie zwalniała co nieco, dając szanse na wskoczenie do środka tym bardziej zawziętym i wytrwałym pasażerom. I tak właśnie ja, łapiąc na oślep uciekającą poręcz wisiałem przez pewien czas w zawieszeniu, niepewny czy na pewno chcę wsiadać do momentu, gdy z pomocą przyszła cała drużyna. Poszczególni członkowie Óðr Hird, rozgromili resztki migoczącego w zakamarkach rondla zwątpienia i przyjęli mnie w poczet grupy jak swojego. 


    A czym tak naprawdę była moja kilkunasto miesięczna przygoda w szeregach Óðr Hird? Najprościej ujmując – konkretną szkołą życia. Kolejną życiową lekcją, będącą zarówno kuźnią charakterów jak i podróżą do wewnątrz samego siebie. To właśnie różnice dzielące poszczególnych członków naszej wspólnoty, dodają całej grupie kolorytu, a możliwość „taplania” się w tych różnobarwnych charakterach sprawiają, iż ja każdy z nas ubrudził się „ludzka farbą” i dodał coś od siebie do wspólnie tworzonego dzieła o nazwie „Óðr Hird”. Hektolitry potu, fioletowo-sine pejzaże malowane mieczami, włóczniami i toporami na wszystkich zakamarkach ciała, losowe krople krwi wieńczące niefortunne cięcia i uderzenia, a także pamiątkowe blizny, będące świadectwem błędu czynnika ludzkiego lub niedoskonałości pancerza. To wszystko to tylko jedna część układanki, część puzzli wiążących odtwórstwo historyczne z sportem kontaktowym. A są przecież jeszcze inne elementy ujawniające się na grupowych wyjazdach oraz nieformalnych wypadach okolicznościowych. To właśnie na takich eventach, nie gonieni presją czasu oraz naporem dnia codziennego mamy szanse na budowanie więzi i dokładniejsze poznanie. Grupowe wyjazdy, przypominają, że wszyscy jesteśmy podobni sobie. Razem jedziemy w jednym wagonie pchanym ludzką pasją i (co by nie umniejszać) miłością do „specyficznego hobby”. Grupa ludzi, którzy wspólnie walczą, tworzą, biesiadują i egzystują na wszystkich poziomach średniowiecznego odtwórstwa – coś pięknego, lecz do zrozumienia jedynie dla kogoś, kto miał możliwość przejechania się takim „drużynowym wagonem”.


    I tak oto docieramy do dnia dzisiejszego. Będąc na skraju 2023 i w środku okresu zimowego, lokomotywa nieco zwolniła dając mi szansę na bezpieczne opuszczenie „Óðr Hird”. Zimowa przerwa od wyjazdów i międzynarodowych eventów, była dodatkowym pretekstem skłaniającym mnie ku podjęciu takiej a nie innej decyzji. Cała ta półtoraroczna przygoda od początku była brana pod rozwagę jako tymczasowa „podróż”. Obowiązki, logistyka, rodzaj wykonywanej przeze mnie pracy oraz czasożerność wyjazdów, były tylko kolejnymi cegiełkami, utwierdzającymi mnie w decyzji.  Cieszę się niezmiernie, iż miałem możliwość zbierania doświadczenia i odbywania tej podróży w tak zacnym towarzystwie. Poznałem otwartych ludzi, którzy potrafią rozpalać pasje i zarażać wiarą we własne siły każdą jednostkę znajdującą się w ich otoczeniu. Zaufanie oraz niezmierzone oceny pozytywnych emocji, wielokrotnie zatapiały ludzkie zmartwienia i wątpliwości, dlatego mam nadzieję, że „wagon Óðr Hird” w dalszym ciągu będzie pewnie pędził po życiowych szynach, zbierając po drodze kolejnych pasażerów szukających pasji i prawdziwe ludzkich emocji.


Na koniec muszę podziękować wszystkim członkom Óðr Hird. Za poświęcony czas, życiowe nauki i emocjonalne wsparcie w najróżniejszych momentach wspólnej podróży. Sława Wam Bracia i Siostry! Bywajcie zdrowi i pamiętajcie o tym, że życie to pasmo następujących po sobie przygód a koniec ciekawości – to już jest starość.

Komentarze