Styczniowy "rozruch" z Óðr Hird.

    Styczeń był naprawdę interesującym miesiącem i jeśli prawdą jest powiedzenie: „jaki styczeń, taki cały rok.”, to wygląda na to, że 2023, z perspektywy Óðr Hird będzie naprawdę suty w nowe doświadczenia. Koniec roku zlewa się z końcem sezonu, a grudniowa przerwa jest dobrym momentem by rozmasować obolałe mięśnie, podreperować zużyty sprzęt i na spokojnie pomyśleć nad kierunkiem rozwoju oraz celami, na których warto się skupić. To również chwila wytchnienia, która pozwala spojrzeć „krytycznym okiem” w głąb samego siebie i pomyśleć o obraniu konkretnej ścieżki na nadchodzące miesiące.

    Wraz z nadejściem gościnnie ciepłego stycznia, drużyna wzmocniona kilkoma nowymi twarzami zabrała się za treningi. Nieco poważniejsze podejście do bezpieczeństwa oraz samej techniki, wzmocnione systematycznością i niezłą frekwencją odbiją się coraz wyraźniejszym błyskiem w oku naszego Jarla. Czeka nas jeszcze sporo pracy i nauki, jednak zgranie i wspólne przygotowania robią swoje. Amalgamat charakterów i osobowości zaczyna formować jedność. A większa ilość treningów oraz zbrojnych eventów działa jak solidna zaprawa, spajająca pojedyncze „ludzkie cegiełki” w solidny mur, nad którym dumnie powiewa brązowo-żółty baner Óðr Hird.

    Inicjalnym wydarzeniem na kalendarzu wschodnio-stylowych eventów okazała się być pierwsza rocznica założenia bratniej grupy - Óðr Hird Leicester. Mroźno-mglisty poranek szybko przemienił się w słoneczny dzień a po dotarciu do Leicester, mogłem śmiało stwierdzić, iż inauguracja sezonu 2023 jak i obchody jubileuszu przełożyły się na całkiem dobrą frekwencje. Wśród uczestników można było odnaleźć członków innych grup, którzy zjechali się z najdalszych zakątków Wyspy by dumnie reprezentować swoje drużyny na polu walki. Po krótkim powitaniu przyszedł czas na rozgrzewkę, kontrole uzbrojenia, podział na dwie drużyny i rozpoczęcie głównej bitwy. Kto był i widział kiedykolwiek walki we wschodnim stylu, ten wie czego można się spodziewać. Dla reszty pozostawiam zamieszone poniżej zdjęcia i ewentualne nagrania upchane na moim kanale. Pewne jest to, że raczej nikt się nie oszczędzał. Czasem ambicja poniosła jakąś nadgorliwą jednostkę, lecz obyło się bez większych kontuzji. 

Organizatorzy zgrabnie zadbali o rozładowanie stresu i rozluźnienie atmosfery. Główna forma bitwy masowej, została przemieniona na walkę na moście oraz abordaż łodzi. Wisienką na „rozluźniającym deserze” okazało się mini mecz w piłkę kopaną… i słowo „kopana” możecie potraktować dosłownie. Mecz trwał w najlepsze, lecz słońce chylące się ku zachodowi, przypomniało o nieubłaganym upływie czasu. Oficjalna cześć rocznicowego eventu dobiegała końca. Przy wspólnym toaście Jarl Óðr Hird Leicester podziękował gościom za uczestnictwo zapraszając równocześnie na drugą, mniej oficjalną część jubileuszu odbywającą się w jednym z lokalnych pubów. Kiedy już pospiech rozpłynął się w powietrzu, a atmosfera z bojowej przeobraziła się w przyjacielską można było przy akompaniamencie „chmielowej zupy” spokojnie porozmawiać. Otwartość i luźna atmosfera sprzyjała nawiązywaniu nowych znajomości, zacieśnianiu przyjaźni i otwieraniu rondla na wiedzę co bardziej doświadczonych wojów. Niestety, nie było mi dane zostać do samego końca, lecz domyślam się, iż zabawa była przednia i trwała do późnych godzin nocnych.

    Ledwo jedno wydarzenie dobiegło końca a na horyzoncie zaczęło już wschodzić następne. Dobrze znana wszystkim Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy 29 stycznia obchodzić miała swój 31 finał. Dzięki pełnym inicjatyw krokom jakie poczynił Wyszemir, grupa Óðr Hird dołączyła do WOŚP Manchester, stając się zarówno jedną z atrakcji imprezy jak i pełnoprawnym uczestnikiem tego jakże szlachetnego wydarzenia. 

Muszę przyznać, że dobrze było odświeżyć nieco zakurzoną pamięć, i przypomnieć sobie na czym polega rozbijanie obozu i drużynowa kooperacja. W przeciągu kilku godzin cały wikińsko-słowiański obóz był już gotowy na „Orkiestrowych Gości”. Grupa spisała się na medal dbając zarówno o atmosferę całego przedsięwzięcia jak i towarzyszące mu dodatkowe atrakcje oraz pokazy. Oczywiście odbył się turniej oraz (ku uciesze licznie zebranych gości) bitwa. Turniej walk solowych przypomniał mi z jakim obciążeniem wiąże się jedno minutowa potyczka. Człowiek szybko zdaje sobie sprawę ze swoich słabościach, wieku oraz tego w jakim stanie znajduje się aktualnie jego organizm. Kiedy zaczyna brakować tchu a organizm pompuje z zawrotnością prędkością krew do zdesperowanych mięśni wszystko sprowadza się do dwóch fundamentalnych zasad: walcz i przetrwaj – coś pięknego. Bitwy są już zupełnie inna parą kaloszy. Każda kolejna przynosi nowe doświadczenia. Można nauczyć współpracy z innymi członkami drużyny jak i nabrać doświadczenia w czytaniu sytuacji na polu walki. Sporo tego, a człowiek uczy się coraz więcej z każdym następnym eventem. Mogę mieć tylko nadzieję, iż czas oraz zdrowie pozwolą mi na przyswojenie jak największej ilości wiedzy, a doświadczenie zebrane na kolejnych imprezach przeniesie się na siłę całej grupy Odr Hird. Na koniec wklejam kilka zdjęć i dziękuje Tobie, drogi czytelniku za poświęcony czas – Bywaj Zdrów!

Komentarze