Grywalnie - Moss (2018)

    Wiadomo jak obecna rzeczywistość obchodzi się z naszym wolnym czasem. Mnogość różnorakich hobby oraz szeroka gama możliwości spędzenia każdej wolnej chwili potrafi doprowadzić do tego, że jak już tym wolnym czasem dysponujemy, to po prostu nie wiemy na co najlepiej go przeznaczyć. Szeroko rozumiana elektroniczna rozrywka zawszę była mi bliska, jedynie co ulegało zmianie to natężenie z jakim się jej oddawałem. Zaszczepione na początku lat dziewięćdziesiątych (zapewne przez starszego brata) zamiłowanie do gier, zostało w rondlu aż do teraz. I mimo że czterdziestka powoli wślizguje się za kołnierz, to jednak pasją do gier wpompowana do systemu za małolata dalej krąży w organizmie. Pasja, która przypomina o sobie w postaci sentymentu w kierunku sędziwych produkcji, ciekawości dotyczącej nowinek technologicznych a także zainteresowania nowszymi grami. Tymi nielicznymi dziełami elektronicznej popkultury, które mają okazję zmierzyć się wiecznym dzieckiem, ukrytym gdzieś głęboko w sercu tego (niby) poważnego męża i ojca.

Nie sądziłem, że będę pisał na blogu o grach, lecz nie mogę pozostawić bez komentarza pewnej produkcji, z która miałem przyjemność obcować ostatnimi czasy, a której udało się wzbudzić we mnie pierwotną radość z grania polaną nutką sentymentu do starszych produkcji logiczno-zręcznościowych. A więc czas przedstawić sprawcę tego wpisu, a jest nim gra Moss pochodząca z amerykańskiego studia Polyarc. Gra została wydana ponad trzy lata temu, lecz do mnie lekkie informacje o jej istnieniu zaczęły napływać dopiero gdy stałem się użytkownikiem gogli wirtualnych. I tu się dopiero zaczyna prawdziwa zabawa. Niby prosta i szablonowa historia, w której znaleziona księga przenosi czytelnika/gracza w magiczny świat przygód białej myszki o imieniu Quill. Jednak dzięki swobodzie oraz sporej imersji oferowanej przez gogle Quest2, z pozoru prosta logiczna gra zamienia się w niepowtarzalne doznanie potrafiące wciągnąć każdego na dłuższy czas.

Oprócz pięknej, bajkowej grafiki mamy również świetną muzykę oraz ciekawą historie. Jednak prawdziwą wisienką na torcie jest sama miodność gry. Zagadki oraz znajdźki są (przynajmniej dla mnie) zbalansowanym wyzwaniem. Moss zachęca do główkowania, a uczucie irytacji występuję jedynie w odniesieniu do własnych umiejętności (a raczej ich braku). Ciekawostką jest również użycie amerykańskiej odmiany języka migowego przez Quill. Mysia bohaterka często poprzez ten język wyraża swoje emocje, a także stara się nam pomagać w rozwikływaniu kolejnych logicznych łamigłówek. Z każda kolejną rozwiązaną zagwozdką, narastało we mnie uczucie satysfakcji, które z kolei otwierało szufladki pełne sentymentalnych wspomnień odnoszących się do gier logicznych sprzed wielu lat. I choć rozwiązania są dostępne od ręki w internecie, to jednak (może z lenistwa a może z zawziętości) zostałem w goglach i dałem się porwać grze do samego końca. Mam nadzieję, że i Ty podążysz tą samą ścieżką doceniając wszystkie walory gry Moss, a na Twym mazaku (podobnie jak na moim) zagości uśmiech potwierdzający pełne ukontentowanie.

Komentarze