Pozytywne ułamki codzienności - wędrówki.

    Kiedy doskwiera Ci życiowa apatia, ogólne zniechęcenie związane z brakiem energii i motywacji. Kiedy praca dosypuje nowe łopaty irytacji do życiowego pieca a ludzie zaczynają Cię przygniatać nawałem rozpylanych przez siebie problemów. Kiedy czujesz, że coś jest nie tak, a Twoje myśli ganiają się nawzajem w kółko i nawet nie próbują obrać jakiegoś sensownego kierunku. Kiedy wydaje Ci się, że Twoje problemy nie mają rozwiązania i zaczynasz już wchłaniać depresyjną aurę codziennej rzeczywistości. Może to właśnie ten moment, a stan, w którym obecnie się znajdujesz skręca w kierunku umysłowych potrzasków wymienionych powyżej. W takiej chwili mogę Ci z całego swojego empatycznego serca powiedzieć: weź się przejdź, przebiegnij, zmęcz …a najlepiej wszystko zrób za jednym zamachem i zresetuj swój baniak, ciało i podejście do tymczasowej rzeczywistości. Często najprostsze rozwiązanie, dostępne w zasięgu ręki jest właśnie tym najlepszym. A jego dostępność i zwyczajność, sprawiają, iż ludzie zawsze znajdą sobie jakąś wymówkę lub coś innego do zrobienia - bo przecież na spacer można pòjść zawsze… nieprawdaż?

Sam często wyszukuje sobie te „magiczne problemy”. Prace i sprawy, które nie cierpią zwłoki lub rzeczy, które „muszą” być zrobione, bo inaczej świat legnie w gruzach. Te drobne życiowe kamyki, dorzucane do sterty obowiązków, budują za naszymi plecami kopiec, na który oglądamy się przez całe życie i który tylko czeka na to, by o sobie przypomnieć podczas naszej wolej chwili. Właśnie w tej chwili, w której chcemy zaparzyć dobrą kawę, usiąść z książką, pograć w grę, obejrzeć ulubiony film, podelektować się drinkiem czy udać się na ten przysłowiowy spacer.

Dla mnie pewnego rodzaju ratunkiem okazał się nie kto inny jak Hugo. Zarówno jego bezwarunkowe oddanie jak i niezmierzone pokłady samolubstwa, popchały mnie w stronę spacerów. Te paro kilometrowe przechadzki wzdłuż lokalnej rzeki Dee, szybko przerodziły się wielokilometrowe wędrówki po górzystych regionach Walii. To właśnie tam, na szlakach, z dala od „magicznych problemów” i społecznościowych powiadomień dokonuję pełnego restartu. Wraz z moim czworonożnych waflem, sprawdzamy jak daleko poniosą nas łapy i ile nasze mięśnie są w stanie znieść. W pięknych okolicznościach przyrody zachłystuję się co chwila czystym powietrzem. A wśród znoju, potu i zmęczenia ciało zaczynają wypełniać wszędobylskie endorfiny, które sprowadzają do wewnątrz tak potrzebną równowagę. To właśnie ten moment, chwila spokoju, której każdy z nas szuka każdego dnia. Moment, w którym wszystko nabiera odpowiedniego dystansu a czowiek potrafi się uśmiechnąć do samego siebie i cieszyć się z tego kim tak naprawdę jest. 

Na koniec życzę Tobie drogi czytelniku, byś znalazł w sobie ten codzienny ułamek motywacji, tego przysłowiowego „kopa”, który wybudzi Cię z letargu i nakarmi powodem by ruszyć cztery litery i poszukać siebie samego, gdzieś tam daleko na jednym z wielu życiowych szlaków.

- Wędrówki z Hugiem -

Komentarze

  1. Haaa!! Jak dziś pamietam dzień kiedy usłyszałam od Ciebie jak to strasznie dużo Twojego, jakże cennego, czasu zabiera ten właśnie pies 😜
    On go nie zabiera, on Ci go daje 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę się spierał, bo chyba masz rację :)

      Usuń

Prześlij komentarz