Oceaniczno-morskie S.O.S. - film dokumentalny "Seaspiracy" /Ciemne strony rybołówstwa.
Czasem sięgam pamięcią do czasów, kiedy to „salonowy” telewizor raczył nas maksymalnie kilkoma programami. Nie było mowy o internecie, a tym bardziej o tak popularnych ostatnimi laty platformach streamingowych. Wszystko miało swój czas a domowy rytm często wstrzeliwał się w okienka programów nadawanych przez telewizje publiczną. Wiadomo, że tydzień rządził się swoim prawami, a więc rodzice pracują a dzieci symulują naukę w szkolę. Czasem podczas choroby (lub wagarowej ucieczki) można było się nadziać na blok bajek dla przedszkolnego narybku, programy katolickie lub informacyjne programy o tematyce agro-rolniczej. W tym poście chciałem się skupić na innej tematyce a mianowicie na popołudniowych filmach przyrodniczych nadawanych w weekendy.
To właśnie te programy najczęściej konsumowane przy
pokościelnym, niedzielnym obiedzie były niejako tradycją i skutecznie wbijały
się w okienka między godzinnym blokiem bajek studia Hanna-Barbera na TVP2 oraz
kultowym (co zrozumiałem dopiero po wielu latach) programem o nazwie „W starym
kinie”. Program prowadzony przez Stanisława Janickiego i miał na celu
prezentacje klasyków dziesiątej muzy oraz zaszczepiania w ludziach miłość do
starszych produkcji filmowych… ale o tym może przy innej okazji. Wracając do
filmów przyrodniczych warto nadmienić ogromne znaczenie Krystyny Czubównej,
która w mistrzowsko-lektorski sposób wykładała nam piękno fauny i flory prezentowane
przez Davida Attenborough czy Jacques Cousteau. Może to właśnie te programy
nabiły mi głowę miłością do tej tematyki i sprawiły, że biologią była jednym z
nielicznych, ale jakże ulubionym przeze mnie przedmiotów szkolnych.
Z biegiem czasu oglądane przeze mnie programy przyrodnicze
przerodziły się w filmy dokumentalne. Treści opiewające naturalne i dzikie
piękno natury coraz częściej przeistaczały się w tematykę degradacji oraz
zagrożenia środowiska sponsorowanego przez ingerencje człowieka oraz
nieokiełznany konsumpcjonizm idący w parze z dziką eksploatacją zasobów
naturalnych. I tak właśnie dochodzę do filmu „Seaspiracy /Ciemne strony
rybołówstwa”, który niedawno wylądował na platformie Netflix. Jest to film
dokumentalny, w którym autor Ali Tabrizi w bardzo zgrabny i przystępny sposób
opowiada o problemie jakim jest komercyjny połów ryb. Autor wyjaśnia kluczowe
elementy wodnego ekosystemu, przeplatając je przez własne przemyślenia i twarde
fakty odnoszące się do korelacji między ludźmi o wodami oceanicznymi.
Widziałem już sporo dokumentów traktujących o środowisku
naturalnym. Z biegiem lat zauważam, iż początkowa tendencja informacyjna
ustępuję miejsca ostrzeżeniu, a ostatnimi czasy nawet wołaniu o pomoc (by nie
porównywać tego do krzyku agonii) naszej planety dostrzeganym jedynie przez
garstkę ludzi. Myślę, że film „Seaspiracy” będzie pewnego rodzaju punktem na
mojej linii czasu, miejscem w do którego wrócę za kilka lub kilkanaście lat by sprawdzić,
czy ludzie wyciągnęli jakiekolwiek wnioski. Szczerze polecam oglądniecie tego
dokumentu. Jeśli nie dla własnej wiedzy to chociaż dla uznania poświecenia i
ryzyka, które autor musiał podjąć podczas realizacji tego filmu. Na koniec nie
pozostaje nic innego jak nadzieja i wiara w to że ludzie zapatrzeni w pogoń za
własnym ogonem, będą w stanie spojrzeć nieco szerzej, dalej i głębiej ten rybny
dramat z którym boryka się nasz ludzki świat.
Komentarze
Prześlij komentarz