Aspołeczne media społecznościowe.

    Na przełomie ostatnich piętnastu lat, a więc okresu, w którym Facebook zdołał wbić się na szczyty swojej popularności, możemy zauważyć jak wielki wpływ na ludzi i ich interakcje miał rozwój Internetu oraz tego molocha społecznościowego. Obecnie FB to nie aplikacja a bardziej instytucja, działająca na zasadzie monstrum. W morzu danych osobistych, w którym liczne aplikacje starają się uszczknąć swój kawałek tortu to właśnie FB jest tym "grubym wiórem", wykupującym i pochłaniającym każdego innego gracza próbującego utrzymać się na powierzchni. Media społecznościowe, podobnie jak sami ludzie zmieniają się wraz z biegiem czasu. FB stara się do tego dostosowywać, lecz nie może zmieniać swojej postaci za bardzo. Mogłoby się to wiązać z utratą sporej części (z ponad 2.5 miliardowej bazy użytkowników) a więc czemu nie pozyskać jeszcze większej ilości "klientów" poprzez wykupienie innych popularnych wśród społeczności pochłaniaczy czasu, takich jak: Whatsapp, Instagram oraz Oculus VR (o którym na pewno napiszę notkę w przyszłości). Kombajn naszych danych sunie w najlepsze, ale może warto pomyśleć i spojrzeć na ta naszą wirtualną społeczność z nieco dalszej i bardziej subiektywnej perspektywy? A więc pogrzebie troszkę z zamierzchłej przeszłości.

Lekko ponad dwadzieścia lat temu na Polskie "podwórka" wkroczyło Gadu-Gadu (z uśmiechem na mazaku stwierdzam, iż w dalszym ciągu mam w rondlu wyryty numer swojego konta). Pamiętam, że każdy, dosłownie każdy miał numer GG i żartowałem, że pewnie za parę lat numer komunikatora będzie wbijany na stałe do dowodów osobistych. Dopiero później, wybiegłem na międzynarodowe łąki dzięki ICQ - ale to temat na inne wspominki. Zaraz (bo niecały rok później) na salony wskoczyła fotka.pl. Pierwszy "targ twarzy i ciał", w którym ludzie na własne życzenie wrzucali się na głębokie wody hejtu. Oczywiście całość miała podwaliny randkowe, a byłą tym łatwiejsza i szybsza (od wspomnianego wcześniej GG) że każdy na starcie widział z kim ma do czynienia dzięki tonom zamieszczanych zdjęć. Niczym w wielkiej wirnikowej frani, masy ludzkie mieszały się z internetowym, pompującym ego cukrem lub anonimowym i całkowicie bezlitosnym hejtem. Tak, tak to właśnie było, kiedy człowiek z nastolatkowej poczwarki, powoli przemieniał się w "dorosłe dziecko". Pośród Gadułowych czatów i fotkowych ocen w 2002 roku narodził się EPULS i wypada mu oddać należyty szacunek. Był to portal umiejętnie łączący wszystkie elementy, które wraz z sobą przywiała era wszechobecnego internetu oraz ludzkiej transcendencji w cyfrowym świecie. Pełnoprawny "społeczniak" scalający wszystkie gaduły, wzrokowców, poszukiwaczy atrakcji, pseudo inteligentów, atencjuszy oraz artystyczne dusze wszelakiej maści. I prawdę mówiąc to było tam naprawdę wszystko, czego społecznościowa dusza mogłaby zapragnąć w tamtym okresie (a nawet i więcej). Dopiero dwa lata później na świat przyszedł Facebook, który z początku stawiał bardzo nieśmiałe kroki na Polskiej ziemi by potem bezczelnie łokciami wepchać się na pierwszy plan. Nie nazwałbym się Polakiem gdybym nie wspomniał o fenomenie portalu nasza-klasa. Portal ten wpadł dosłownie z biegu między rodaków i z miejsca zaskarbił sobie ich miłość. Lecz czas pokazał, że złe pomysły i dziwne kierunki rozwoju sprawiły, że dość szybko umarł na zapomnienie, zostawiając rozpierzchnięty tłum na łaskę wieczne głodnego ludzkich dusz Facebooka. 

I oto mamy rok 2021. Szeregowi Polacy od ponad ćwierćwiecza mogą sięgać do najdalszych zakamarków sieci dzięki internetowi. Po świecie hasają już następne pokolenia rodaków wychowanych w duchu wszechobecnej cyfryzacji - zarówno pod względem informacji jak i życia prywatnego. Chyba każdy ma konto na jednym z portali społecznościowym lub przynajmniej korzysta z jakiegoś komunikatora. Wszystko i wszyscy na wyciągniecie ręki i nie dalej niż o kilka ruchów kciukiem. Niby tak blisko… ale czy na pewno? Facebook, Instagram, Tinder, Twitter, You Tube czy szturmujący najmłodsze pokolenie Tik Tok. To tylko niektóre z wielu licznych pochłaniaczy naszego wolnego czasu. Czasu, o który każdy z nas codziennie walczy. Mamy tak wiele platform mających nam ułatwić kontakt i budować więź. A jednak to właśnie te platformy spłaszczają emocje i ludzkie relacje do like'ów, emotikonów, jednosłownych reakcji czy szybkich komentarzy rzucanych z rękawa. Na scenę wkracza właśnie nowe pokolenie, które z powodu tego całego "społecznościowego szumu" ma jeszcze mniej czasu na innych. Ludzie, dla których normą (a nierzadko priorytetem) jest łopatowanie materiałów internetowych i upychanie ich na wierzch platformowych hałd portali społecznościowych. Kiedyś było to jedynie domeną "celebrytów", lecz w dzisiejszych czasach wygląda na to, iż każdy ma coś do pokazania, udowodnienia czy podzielenia się czymś z całą ludzkością. Nie mam pojęcia, dokąd ten pęd pod hasłem "świat to za mało" nas wszystkich zaprowadzi. Mam jedynie nadzieje, że za każdym numerem, zdjęciem, profilem które przewijają się przez moje życie stoi wartościowy człowiek. Osoba, która dba o najbliższych i rozumie znaczenie ludzkich relacji. A przede wszystkim przyjaciel, który będzie w stanie dostrzec w medialno-społecznościowym szumie wyciągającą się ku niemu dłoń.

Komentarze